fbpx

KOTLET SOJOWY A SPRAWA POLSKA

Janusz gastronomii, pokazując menu, pyta kelnera: „Ten kotlet sojowy to jest mielony czy schabowy?”. Tak mógłby brzmieć kolejny mem o januszach i grażynach, ale kwestia takich połączeń wyrazowych jak to z cytatu jest zbyt ważna, by z niej żartować. To znaczy – żartować warto z wielu rzeczy, bo ...

TwitCount Button
Janusz gastronomii, pokazując menu, pyta kelnera: „Ten kotlet sojowy to jest mielony czy schabowy?”. Tak mógłby brzmieć kolejny mem o januszach i grażynach, ale kwestia takich połączeń wyrazowych jak to z cytatu jest zbyt ważna, by z niej żartować. To znaczy – żartować warto z wielu rzeczy, bo to zdrowe i dla wegan, i wegetarian, i konsumujących mięso, ale lepiej najpierw poznać istotę rzeczy. W przeciwnym razie może się okazać, że śmieszny będzie ten, kto wszystko wykpiwa. Właśnie śmieszny, nie zabawny – a to wielka różnica.

 

[źródło: Pixabay.com, autor: Darkmoon_Art]

.
Zdziczałe neologizmy…?

W przestrzeni publicznej – i tej doświadczanej wszystkimi zmysłami, i sfery internetowej – systematycznie pojawiają się głosy użytkowników języka potępiające w czambuł nazwy produktów typu „kotlet sojowy”. Argumenty padają ciężkie: „gwałt na języku”, „zdziczałe neologizmy”, „hipsterska nowomoda”. Wymieniać można by długo. Sprowadza się to wszystko do tezy: niedopuszczalna jest łączliwość słów mających utrwalone w świadomości wielu Polaków konotacje znaczeniowe z elementami, które wyrażeniu nadają (częściowo) nowe znaczenie. Twierdzący tak nierzadko wzmacniają swój przekaz patetycznymi określeniami, takimi jak dbałość o język, poprawność językowa. Zadziwiająco często ci strażnicy czystości słowa zanieczyszczają język, popełniając w swoich wypowiedziach wiele błędów składniowych, stylistycznych, interpunkcyjnych, robią literówki, a na dodatek nierzadko dowodząc swych racji przy użyciu wulgaryzmów.

Powiedzmy jasno – z językoznawczego i kulturoznawczego punktu widzenia zarzuty te są całkowicie bezzasadne. Trochę inaczej wyglądają za to aspekty prawne. Ale po kolei.

Nie wiem, czy w „Familiadzie” zadano już pytanie, z czego może być zrobiony kotlet (a jeśli ono padło – to nie znam wyników), mogę za to wskazać kilka definicji. „Wielki słownik poprawnej polszczyzny” podaje następującą definicję kotleta: „Potrawa z plastra ubitego mięsa lub uformowanego w plaster mięsa mielonego, także z ziemniaków, soi itp. […]. Internetowy „Wielki słownik języka polskiego” (wsjp.pl) podaje zaś, że kotlet to „bite, mielone lub siekane, a następnie przyprawione mięso, czasami też jajka lub jarzyny uformowane w plaster lub mały placek […]”. Nawet (używam tego słowa, bo często leksykony zbyt późno reagują na zmiany zwyczaju językowego) słowniki podają zatem także pozamięsne znaczenie. To nie szach, to mat.

 

[źródło: Pixabay.com, autor: geralt]

.
Zmiana i poszerzanie znaczeń

W tym przypadku przeciwnika jednak warto dobić, bo wielość argumentów zwiększa szansę na to, że prawda naukowa przestanie być podważana. W językowych rozważaniach nie może zabraknąć też pojęcia neosemantyzacji, czyli nadawania wyrazom nowych znaczeń. Takie ABC [1]: afera przed wiekami oznaczała rzecz do załatwienia, interes; balansować znaczyło bawić się, hulać, a cacko utożsamiano z zabawką dziecięcą i ozdobą choinkową.

Zmiany znaczenia dotyczyły też sfery kulinarnej, np. słowo barszcz „jeszcze w XVII wieku oznaczało żur, a wcześniej zupę z barszczu, czyli z rośliny, która nazywała się barszcz” [2]. Bigosem z kolei w epoce staropolskiej określano potrawy składające się z drobno poszatkowanych produktów doprawianych kwaskiem z cytryny.

Bywa też tak, że na przestrzeni lat zmienia się podejście do określonego produktu. Dziś trudno w to uwierzyć, ale jeszcze pod koniec XIX w. homary jadali tylko najubożsi Amerykanie. Skorupiaki te podawano wówczas także „w tamtejszych więzieniach mimo protestów więźniów, którzy nazywali je morskimi karaluchami” [3].

Podsumujmy tę część: język (a szerzej: kultura) podlega nieustannym przeobrażeniom. Zmienia się znaczenie słów – niekiedy dany wyraz oznacza po latach coś zupełnie innego niż wcześniej, a czasem zakres znaczeniowy poszerza się. Tak właśnie jest z „kotletem sojowym” i ze wszystkimi zbliżonymi do niego nazwami. Na gruncie polszczyzny jest to sprawa ewidentna. Do tego stopnia, że np. słownikowe definicje kotleta, o czym była już mowa, jednoznacznie wskazują zarówno mięsne, jak i wegetariańskie czy wegańskie konotacje. Oczywiście nie każdy wyraz jest zdefiniowany w słowniku, nie wszystkie konteksty znaczeniowe są ujęte w leksykonach – to naturalne, bo polszczyzna jest zbyt bogata, by można ją w pełni skatalogować.

 

[źródło: Pixabay.com, autor: Alexas_Fotos]

.
Problematyczny aspekt prawny

Wspomniałem wcześniej o problematycznym aspekcie prawnym. Otóż Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 14 czerwca 2017 r. (sprawa C-422/16) uznał, że producenci żywności wegetariańskiej i wegańskiej nie mogą posługiwać się nazwami produktów mlecznych, takich jak „mleko”, jogurt”, „ser”, masło”, zastrzeżonych przez prawo Unii Europejskiej dla produktów pochodzenia zwierzęcego. Wegeproducenci przy wprowadzeniu produktu do obrotu, w reklamie itd. nie mogą zawierać określenia wskazującego roślinne pochodzenie danego produktu. Są pewne wyjątki, np. mleko kokosowe, masło orzechowe, masło kakaowe, ale nie dotyczą wszystkich krajów Wspólnoty; państwa członkowie muszą spełniać określone wymogi, by było to możliwe na ich terytorium.

Przedsiębiorstwo, które przegrało sprawę przed Trybunałem, podnosiło, że konsumenci w ostatnich latach inaczej (rozszerzająco) traktują różne pojęcia. Firma wskazała też, że nie posługiwała się np. nazwą „masło” w sposób wyizolowany, ale zawsze w połączeniu z innymi pojęciami odsyłającymi do roślinnego pochodzenia produktu. W moim przekonaniu argumenty te są w pełni zasadne. Dookreślenie nadaje pojęciu określone znaczenie, które w najmniejszym razie nie wprowadza nikogo w błąd. To kwestia zdroworozsądkowa – nazwa „piwo bezalkoholowe” jednoznacznie wskazuje, że napój nie zawiera alkoholu, a nazwa „piłka tenisowa” u nikogo nie budzi wątpliwości, do jakiego sportu jest przeznaczona. Nazwa „mleko sojowe” żadnego konsumenta nie wprowadza zatem w błąd, bowiem wie on, że nie będzie to produkt odzwierzęcy.

Wyrok Trybunału jest więc, delikatnie mówiąc, niefortunny. Powaga rzeczy osądzonej nakazuje, by przyjąć orzeczenie do wiadomości i się do niego stosować. Nie oznacza jednak, że stanowisko to trzeba uznać za trafne. Warto także pamiętać, że wszelkie przepisy, międzynarodowe również, mogą zostać zmienione. Nie można zatem wykluczyć, że w przyszłości zmienią się uregulowania i wówczas interpretacja Trybunału będzie zupełnie inna.
O ile kwestia wprowadzania na rynek, reklamy towaru przez producentów żywności wegetariańskiej czy wegańskiej jest na ten moment jednoznaczna nawet dla nieprawnika, o tyle zagadnienie, czy w menu restauracyjnym może znaleźć się „mleko sojowe” (na opakowaniu którego może widnieć np. napis „napój sojowy”, nie mleko) nie jest pewna. Wydaje mi się jednak, że tu zakaz nie występuje (to moje przypuszczenie, co podkreślam).

 

[źródło: Pixabay.com, autor: geralt]

.

Ważne: wyrok Trybunału dotyczy produktów mlecznych, nie mięsnych. W Parlamencie Europejskim kilka lat temu debatowano także nad takim zakazem, jednak na szczęście europosłowie odrzucili ten pomysł.

Kotlet sojowy (pozostanę przy tym przykładzie, a wszystkie analogiczne przykłady stosuje się tak samo) jest zatem nazwą w pełni poprawną na gruncie języka polskiego i prawa (polskiego i unijnego). Puryści językowi powinni się z tym pogodzić. Ani do używania tej nazwy, ani do konsumpcji takiego produktu nikt ich zmusza, warto jednak nie zamykać oczu na kulturowo-biologiczny fakt: coraz więcej osób wybiera diety wegańskie i wegetariańskie. Trudno, by język miał coś przeciw temu.

Mleko sojowe jest za to nazwą, której nie mogą używać producenci. Trybunał Sprawiedliwości UE nie zakazał jednak używania tego pojęcia przez mieszkańców UE. O tym też warto pamiętać.

 

Przypisy:

[1] Za: Słownik wyrazów zapomnianych, https://swz.ijp.pan.pl/[13.05.2023].

[2] https://i.pl/prof-dumanowski-wigilia-oznacza-nocne-czuwanie-kiedy-czekamy-gdy-minie-polnoc-gdy-wstanie-swit/ar/c15-17149311 [13.05.2023].

[3] https://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/56,139801,17257808,Luksusowe_jedzenie_biedoty.html [13.05.2023].

 


dr n. hum. Sebastian Surendra, językoznawca, autor m.in. „Słownika ortograficznego współczesnego języka polskiego z poradnikiem” oraz „Poradnika językowego prosto pisanego”, redaktor językowy (dobrakorekta.pl), kulturoznawca.

 

Zapraszamy do korzystania z naszej wyszukiwarki vege-wydarzeń oraz z vege-katalogu, w którym znajdziecie m.in. gospodarstwa agroturystyczne i hotele oferujące wegetariańskie i wegańskie wyżywienie. Zachęcamy też do przysyłania za pośrednictwem specjalnego formularza propozycji nowych obiektów.

 

Najnowsze artykuły

Międzynarodowy Dzień Hummusu 2024

Hummus pochodzi Bliskiego Wschodu, a jego głównymi składnikami są: gotowana ciecierzyca, tahini (czyli pasta sezamowa), sok z cytryny, czosnek i oliwa z oliwek. Jego korzenie sięgają starożytnego Egiptu, natomiast współcześnie jest on nie tylko nieodłącznym elementem kuchni krajów arabskich ...

czytaj dalej >

“PRZEBUDZENIA”, CZYLI PODRÓŻ W PRZYSZŁOŚĆ Z WWI

  Z jakiego powodu ludzie najczęściej przechodzą na weganizm?   Przechodzenie na weganizm może wynikać z różnych powodów. Oto kilka najczęstsze z nich: Względy etyczne: Niektórzy przechodzą na weganizm ze względów etycznych, uważając, że wykorzystywanie zwierząt do ...

czytaj dalej >

WIELKANOC W WERSJI WEGE – OFERTA ŚWIĄTECZNA 2024

Wielkanoc, obchodzona przez miliony ludzi na całym świecie, jest nie tylko czasem refleksji i celebracji, lecz także okazją do przeżywania wartości, które kształtują nasze relacje z innymi istotami. Choć tradycyjne potrawy związane z tym świętem bazują w dużej mierze na produktach pochodzenia ...

czytaj dalej >